Czasami opisuję na blogu historie ludzi z dalekich krajów. Pokazuję jak sobie radzą, jak żyją w trudnych warunkach, czym się zajmują. „Cudze chwalicie – swego nie znacie!” – stanowczo zbyt długo zbierałem się do odnalezienia ciekawych, kreatywnych ludzi w naszym pięknym kraju! Dzisiaj przenosimy się do Pisza: trochę w centrum, a jednak na uboczu stoi niepozorny budynek, opatrzony szyldem „Piernikarnia Cafe”.
Monika i jej cuda z piernika
Tu lukruje Matka Polka Piernicząca – możemy przeczytać szyld na jednym z okien. Co poniektórzy wiedzą, czyje oblicze kryje się za tą groźną ksywą. Monika to osoba wiecznie uśmiechnięta, zarażająca swoją pogodnością klientów. Wbrew powszechnie panującym trendom kilka lat temu wyjechała ze stolicy na stałe do Pisza, powiatowego miasteczka w sercu Mazur. Już wówczas wiedziała, że chce założyć własny, kreatywny biznes. Wraz z mężem podjęli odważną decyzję – otworzyli piernikarnię w centrum niespełna 20-tysięcznego miasteczka.
Moim zdaniem największym fenomenem Moniki jest konsekwencja w działaniu, na wskroś przekornemu losowi. Jej zaangażowanie i pozytywne usposobienie sprawiają, że z Piernikarni trudno wyjść bez uśmiechu na twarzy. Prowadzenie lokalu i sprzedaż internetową łączy z rolą matki dla trzech małych jeszcze pociech. W jaki sposób jej się to udaje, kiedy znajduje czas na sen? Pozwoliłem sobie spytać ją o to na miejscu.
Monika, dzięki za zaproszenie do Pisza! Zacznijmy od banalnego pytania… skąd wziął się pomysł założenia tak oryginalnego biznesu?
Gdyby ktoś mi powiedział, że będę miała piernikowy biznes, to bym się uśmiała! Wyszło to całkiem przypadkiem. Nigdy nie byłam fanką pierników. Zrobiłam je z dziećmi, po raz pierwszy. Pamiętam tą pamiętną stówkę od babci moich córeczek. Nie chciałam im kupować kolejnych zabawek. Przeznaczyłam tą nadprogramową kasę na przyjemność wspólnego robienia pierników na choinkę. Był to rok 2014 i naprawdę krucho było z funduszami, bo zamieszkaliśmy na terenie dużego bezrobocia, zostaliśmy bez zasiłku macierzyńskiego, który jak zakładałam pozwoli nam się utrzymać w nowym miejscu na czas stanięcia na nogi 😉
Kiedy wypierniczyłyśmy z córką już 100 pierniczków nagle przyszedł pomysł by zbudować chatki. Właściwie to chyba mąż rzucił by zrobić i spróbować je po prostu sprzedać. Od sklepu do sklepu kroczyłam w zielonym potężnym płaszczu z wiklinowym koszykiem małych piernikowych ludków i chatką w ręku. Bardzo się wstydziłam. Wydawało mi się, że mnie wygonią tupiąc nogą i wypychając za drzwi, jak jakiegoś sprzedawcę odkurzaczy
Ludzie nie lubią, gdy coś im się wciska… jak Cię odebrano?
Nikt mnie nie znał, bo mieszkaliśmy tu od roku. Już w pierwszym sklepie Pan zaproponował mi wykonanie wizytówek za paczkę pierników. W innych przyjęłam sporo zamówień, a w kolejnym usłyszałam parę wskazówek sprzedażowych. Byłam dosłownie i w przenośni zielona w tym temacie. Rozmawiając z różnymi osobami doszłam do wniosku, że uznano, że zajmuję się tym na co dzień. To było bardzo miłe, ale też bardzo stresujące przeżycie.
Po świątecznym sukcesie pomyślałam, że ludzie w tym czasie kupią wszystko i nie planowałam kontynuowania tematu.
Jednak spodobało mi się to zajęcie, zwłaszcza że mogłam troszkę zarobić i spróbowałam tym razem stworzyć „kolekcję” na walentynki. Odzew był mniejszy, ale… był. Powoli rozwojowo zgłaszały się do mnie kolejne osoby szepcząc i radząc gdzie się zgłosić, jak to rozkręcić. Mogę powiedzieć, że poszłam z falą Nie wszystkie rady brałam za pewnik, intuicyjnie metodą prób i błędów. Masa potknięć, wyrzeczeń, wątpliwości.
Byłaś uparta! Jaka była wówczas Twoja największa obawa? Czy pozostała nadal?
Czy to ma rację bytu. Trzeba się nieźle „napierniczyć” by się utrzymać. Konkurencja jest coraz większa. Mam swoje cele, swoją wizję tego, jak bym chciała żeby to w przyszłości funkcjonowało. Nigdy nie miałam swojej działalności, ani nikt z mojej rodziny nie powiedział mi jak to się robi. Chciałabym zachować autentyczność, że to my – pierniczące mamy i jeden piernikowy tata, tworzymy to miejsce dla innych w tak trudnym miejscu jakim jest Pisz. To nie jest miasto mocno turystyczne, a garstka stałych klientów nie pozwala nam na utrzymanie się cały rok.
Stąd pomysł sprzedaży wysyłkowej...
Tak. Mamy sklep on-line i połowę tworzonych pierników wysyłamy kurierem. Nasz piernik to polskie składniki, polska produkcja. Marzę by to był naprawdę lokalny produkt, po którego sięga się by podarować coś naszego, mazurskiego, polskiego, oryginalnego. Jednak czy to ma rację bytu… Dzisiaj możemy kupić co nam się podoba. Towaru w sklepach jest mnóstwo. To my konsumenci decydujemy co się utrzyma na rynku. Nie każdy ma świadomość, że to tak działa i sięga po tanią chińską zabawkę. W Piszu widać to jak na dłoni. Sklep się otwierają, zamykają. W takim małym społeczeństwie można zaobserwować mechanizm tego, jak wiele zależy od nas, społeczeństwa.
No dobrze, to może teraz o pozytywach. Z czego jesteś NAJBARDZIEJ dumna? Jest taki element Twojej działalności?
To jest bardzo trudne pytanie. Hmm… nie ma w mojej głowie kształtu, z którego jestem dumna. Jestem zadowolona z tego, że smak, jaki mają nasze ciastka, przypada klientom do gustu. Chyba jestem dumna z naszej nieugiętości co do jakości składników. Spotkałam się już nie raz z próbą namówienia na obniżenie standardów. Kiedyś jeden z przedstawicieli handlowych składników półproduktów i produktów do kawiarni, pokazał mi cały katalog. Były tam przeróżne mieszkanki, różnej jakości. Proponował gotowe ciasto – bo po co robić, jak tylko malujemy. Gdy nie posiadał miodu wysokiej jakości zaproponował kupno 2x tańszego i 4x większego miodu. Tak robi większość miejsc – taki był jego argument. To zupełnie bez sensu.
Podobnie jest z kolorem i masą nakładanego lukru. Wiele razy miałam pytanie znajomych, czemu nie robię kolorowych. W sieci jest tyyyle kolorowych pierników! No właśnie, jest TYLE i serio: są wspaniałymi dziełami sztuki. Wychodzę jednak z założenia, że nie chcę walczyć z nimi o piękno wykonania. Mieszkam w miejscu, które słynie z czystego regionu, natury, jezior, lasów. Wolę tworzyć pamiątki mniej zdobione, ale smaczne.
Czyli nie będzie żadnych zmian?
Wręcz odwrotnie! Niebawem otwieramy kawiarnię, jest tak wiele rzeczy, które chciałabym tu wpleść. Cieszę się, że mogę być niekolorowym piernikiem, który będzie się odróżniał na tle innych i bardzo się cieszę, że nie wykonuję ich tylko sama Wiem! Jestem dumna, że potrafię oddać komuś część mojej pracy. Że urodzenie trzeciego dziecka zmusiło mnie do nauczenia się oddania pracy i stworzenia zespołu 🙂
Co jest absolutnym bestsellerem Piernikarni? Co klienci chwalą?
Podstawą jest smak. Potem dorośli chwalą wystrój, że czują się jak w domu. Czują się jak dzieci Wnętrze tworzę od dawna, jest to zlepek starych i nowych mebli… dobra, głównie starych 😀 Troszkę na wzór chatki w lesie.
Przecież wraca moda na stare meble!
A zdradzisz, jakie masz dalsze pomysły na rozwój Piernikarni Cafe?
Nie wiem ile mogę powiedzieć Mam wizję, która bardzooo pooowoli powstaje. Wciąż ubolewam, ze mamy tak malutko miejsca w środku (tylko 4-5 stolików). Nie pozwala to na realizację jakichś większych imprez, raczej wszystko kameralnie. Prowadząc pracownię i sklep w Piszu od 3 lat widzę, że muszę działać tak, by być mniej zależna od mieszkańców – stąd sklep on-line. Jednak chcę być w ogóle mniej zależna od indywidualnych klientów – aby wyrobienie targetów sprzedaży nie było naszym być albo nie być. Inaczej stracę do tego wszystkiego serce.
Mając już „certyfikat produktu lokalnego” łatwiej jest mi sprzedać nasz produkt jako atrakcyjny innym sklepom. A z profesjonalnym opakowaniem jeszcze lepiej!Mam nadzieję, że już niedługo w wyjątkowych miejscach na Mazurach będzie można zakupić nasze pierniczki. Część produkcji będzie po porostu poza indywidualnymi zamówieniami, a te indywidualne będą wykonywane dla osób, które zgłoszą się do nas, które znają – lubią, a nie z internetowej przypadkowej „łapanki”
Tylko te pierniki i pierniki… 😉 Czym zajmujesz się w czasie wolnym? Masz jakieś zajęcie dla przeciwwagi?
Bajki! Wymyślanie przychodzi mi często z taką łatwością, że chciałabym wszystkie ciekawe historie tworzone w mojej głowie po prostu pisać. Kiedyś chowałam je do szuflady, ale spotykając się z dużym zainteresowaniem i prośbami o częstsze pisanie pomyślałam, że po prostu się tym zajmę. Tym sposobem połączę naszą stronę internetową z ciekawą treścią i sklepikiem. Stworzyłam już pierwszą bajkę na YouTube „Czapla Papla chciała śpiewać”. Zapraszam na mój kanał, jest tam tylko jedna bajeczka na razie, ale od czegoś trzeba zacząć
Ostatnie pytanie… kiedy będzie można popić Twoje pierniki małą czarną z ekspresu?
Większość rzeczy jest już ogarnięta, obecnie (początek września) czekamy na blat baru, potem generalne sprzątanie i zaproszenie sanepidu. Mają na to 2 tygodnie, potem pewnie poprawki, tego co nie zostało zaakceptowane i ponowna wizyta. Podejrzewam, że w październiku . Kiedyś się tym przejmowałam. Przykładamy się do tej kawiarni od 3 lat. Czułam ciśnienie na jej zrobienie, wieczne pytania wprawiały mnie w zakłopotanie. Wiecznie brakowało finansów, prowadzenie piernikowego biznesu nie jest jakoś bardzo mocno dochodowe. Chyba ta trzecia ciąża kazała mi odpuścić. Poza tym znalazło się wśród nas parę osób, które poradziły się nie zatyrać Także trochę to trwało, dzieci urosły, nie omija nas ich dorastanie, rodzina się powiększyła, pierniki zdobyły na popularności, wiatr w miarę dobry. Trwało to trochę za długo, ale wreszcie jest półmetek
Matka Polka Piernicząca zaprasza do Pisza
Na drogę do Warszawy dostaliśmy dwie paczki „kopytek”, czyli małych pierników w różnych kształtach. Faktycznie smakują inaczej niż wedlowskie czy toruńskie… Monika nie chciała zdradzić tajnych składników ciasta 😉 Jeżeli będziecie kiedyś w Piszu, wpadnijcie do Moniki na pierniczki i kawę! Niepozorny lokal znajduje się przy Młodzieżowej 1c. Możecie dać znać, że wiecie o Piernikarni od Dawida. Na pewno zrobi się Jej bardzo miło!
Wszystkie dodatkowe informacje i sklep on-line na stronie www.piernikarniacafe.pl.
Zajrzyjcie też na profil Matki Polki Pierniczącej na fejsie 😉
Smacznego!
Dzięki Dawid za odwiedziny. Było mi bardzo miło porozmawiać z Wami 🙂
Dobra robota, bardzo dziękuję w imieniu swoim i całego zespołu. Zapraszam wszystkich czytelników bloga na zakupy w naszym sklepie on – line. Może macie kogoś komu chcielibyście podziękować lub sprawić by się uśmiechną 😏
Zdradzę Wam, że na hasło : gdzielosponiesie (napisane w uwagach) dorzucimy i Wam 2 paczki naszych kopytek 😉
To my dziękujemy za zaproszenie! Extra promocja – drodzy czytelnicy, skuście się :):)