200 kilometrów, praktycznie bez wyjeżdżania z lasu? W niewielu miejscach w Polsce jest to możliwe! Bory Tucholskie i południowe Kaszuby to rejon bogaty nie tylko przyrodniczo, ale i kulturowo. Podczas weekendowej wyprawy zwiedzamy między innymi rezerwat kamiennych kręgów – czyli cmentarzysko sprzed 2 tysięcy lat, miejsca, gdzie rzeki przepływają pod wodnym kanałem czy skansen kultury Kaszubskiej – stworzony przez niezwykłych artystów tego regionu. My przekonaliśmy się, że warto – a Wy?
Kaszubska Marszruta krajoznawcza
Gaszę hałasujący silnik samochodu… w końcu cisza. Piątkowe, późnowiosenne popołudnie dziwnie kontrastuje z brakiem ludzi w centrum Tlenia. Ostatnia czynna lodziarnia właśnie się zamyka, a my, spragnieni aktywności po paru godzinach spędzonych w Ładzie, ochoczo montujemy rowery.
Silny, twarzowy wiatr zwiastuje niełatwe zadanie. Zawsze na początku wyjazdu z sakwami choć przez chwilę zastanawiam się, po co się tak męczę… I jeszcze ciągam ze sobą narzeczoną 😛
Bory Tucholskie już od pewnego czasu spędzały nam sen z powiek. Każde z nas było tutaj w dzieciństwie, niekończące się lasy i ukryte w nich jeziora pamiętamy jak przez mgłę. To jeden z największych kompleksów leśnych w Polsce, poprzecinany korytami wijących się rzek: Brdy i Wdy, wzdłuż których będzie prowadził fragment naszej trasy. Najwyższy czas odświeżyć wspomnienia! Planowana trasa zakładała start w Tleniu, nad jeziorem Żur. Kierując się konsekwentnie na północny zachód, już kolejnego dnia planowaliśmy dotrzeć do Parku Narodowego Bory Tucholskie i zanocować nad jednym z pięknie położonych jezior.
Z założenia, celowo omijaliśmy miasta (Czersk, Chojnice, Tuchola), by tym razem skupić się w stu procentach na przyrodzie i czystej przyjemności z przemierzania zacisznych borów sosnowych. Zaplanowaliśmy jednak kilka przystanków w interesujących miejscach na trasie – m.in. odwiedziliśmy rezerwat „Kamienne Kręgi” w Odrach, Skansen Kaszubski w Brusach, 600-letniego dęba „Bartusia”, akwedukt w Fojutowie.
Nasza orientacyjna trasa, która ostatecznie została jeszcze trochę wydłużona 😉
Odry – tajemnicze kamienne kręgi
Po spokojnym noclegu pod namiotem na dziko gdzieś za Śliwicami, szutrowymi drogami udajemy się w kierunku wsi Odry. W tutejszych lasach znajduje się tajemnicze cmentarzysko, którego powstanie datuje się na I-II wiek naszej ery. Plemiona Gotów i Gepidów, wędrujące wówczas ze Skandynawii nad morze Czarne, asymilowały się z tubylczą ludnością z Pomorza. W kamiennych kręgach (których w rezerwacie jest aż dziesięć) odbywały się wiece, choć początkowo przypisywano im właśnie rolę grobowców. Te mieściły się w kurhanach (kamiennych kopczykach, przysypanych ziemią), które są rozsiane po całym rezerwacie.
Kamienne kręgi w Odrach mogły stanowić również miejsce kultu dla miejscowej ludności – stąd, może nieco przesadzone, porównanie do brytyjskiego Stonehenge, związanym z kultem Słońca i Księżyca.
Energetyczne królestwo porostów
Powodem, dla którego w tym miejscu utworzono rezerwat przyrody są porosty, zdobiące większość głazów. Rozpoznano aż 85 gatunków, przy czym większość jest typowa dla terenów górskich. Obowiązuje surowy zakaz ich dotykania oraz schodzenia ze szlaku, o czym przypomina tablica przy wejściu do rezerwatu, napisana dość kontrowersyjnym językiem.
Warto wspomnieć, że w rezerwacie znajduje się również tzw. „elipsa” – miejsce wysoce energetyczne. Podobno z tego miejsca bije niewyobrażalna energia wprost z serca ziemi – tabliczka głosi, że porównywalna wręcz z energią boską. Pisząc ten artykuł, po niemal tygodniu od wizyty, nie odczułem żadnych pozytywnych lub negatywnych zmian w swoim organizmie. Widocznie przebywaliśmy w elipsie za krótko 😉
Wstęp do rezerwatu kosztuje symboliczne 4 PLN, rowery można zostawić pod czujnym okiem starszego Pana, sprzedającego bilety i pamiątki.
Chata Kaszubska
Choć z zasady nie przepadamy za muzeami, w tym miejscu przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Chata Kaszubska to niezwykłe miejsce, skupiające przeróżne dzieła lokalnych twórców – mekka kreatywności południowych Kaszub. Zapuszczając się w najdalsze zakamarki rozległego ogrodu ma się wrażenie, że wyobraźnia tutejszych artystów nie ma granic. W rogu werandy kadzie na mleko, fikuśnie pomalowane w astronomiczne wzory, obok syjamska kobieta, wyrzeźbiona w pniu. Przechodząc dalej odkrywamy cały rząd niesamowitych postaci z drewna – dopasowanych do pokrzywionych kształtów pieńków. Każda dziupla czy podcięta gałąź coś znaczy – szerszy pieniek przedstawia na przykład kobietę przy kości, inny został zaadaptowany na bobra. Większość oryginalnych rzeźb została stworzona przez ludowego artystę, Józefa Chełmońskiego (który stał się patronem Chaty).
Żałujemy, że wnętrze budynku jest jeszcze zamknięte. Wewnątrz znajduje się ponoć sporo przedmiotów codziennego użytku i zabytków technicznych, związanych z historią ziemi Kaszubskiej. Z pewnością wrócimy tu na dłużej, będąc w okolicy.
Obiekt znajduje się w miejscowości Brusy – Jaglie, tuż przy drodze wojewódzkiej (są znaki).
W sercu Borów Tucholskich
W Brusach robimy przerwę na niezbyt smaczny obiad – ale posilić się jakoś trzeba, a kiepskie jedzenie też dodaje energii 😉
Wygodną ścieżką rowerową zmierzamy w kierunku granicy Parku Narodowego Bory Tucholskie. W tym miejscu należy wspomnieć o projekcie „Kaszubska Marszruta” – czyli gęstej sieci szlaków rowerowych, oplatających głównie powiat chojnicki, ale także całe Bory Tucholskie. Krajoznawcze szlaki wygodnie łączą ciekawe atrakcje regionu, prowadząc zazwyczaj wygodnymi, szutrowymi ścieżkami wzdłuż dróg o większym natężeniu ruchu lub drogami lokalnymi. Ścieżki wzdłuż głównych dróg często nie są wypłaszczone – toteż przygotujcie się na dawkę adrenaliny na ostrych zjazdach i szybsze bicie serca na mozolnych podjazdach 😉
Przez park Bory Tucholskie prowadzi kilka rowerowych szlaków – my wybieramy czarny, prowadzący od Drzewicza do Małych Swornegaci, m.in. nad brzegiem jezior Krzywce Wielkie, Błotno i Krzywce Małe. Po drodze zahaczamy o Bartusia – czyli najsłynniejszego przedstawiciela tutejszej flory. Rozłożysty dąb szypułkowy, którego wiek szacowany jest na 600 lat, ma obwód pnia około 7 metrów. W przeciwieństwie do starszego kolegi, dęba Bartka z Zagnańska w Świętokrzyskiem, ten wygląda na zdrowego i całkiem żwawo żyjącego 😉 Soczyście zazielenione gałęzie i groźna aparycja ogromnej dziupli czynią drzewo całkiem fotogenicznym – robimy tu przystanek na dłuższą sesję.
Kaszubska marszruta – już nie taka wygodna?
Trzeci i ostatni dzień naszej rowerowej pętli witamy nad jeziorem Karsińskim, tuż pod miasteczkiem o osobliwej nazwie Swornegacie. Wbrew współczesnym skojarzeniom, nazwa miejscowości pochodzi z języka kaszubskiego i jest związana z umacnianiem brzegów tzw. warkoczami plecionymi z korzeni (od słów „swora” i „gacenie”).
Okrążając jezioro Karsińskie jednym ze szlaków rowerowych, stopniowo zaczynamy zmieniać zdanie o Kaszubskiej Marszrucie. Pojawiają się piachy, którym nie są w stanie sprostać nawet moje nowe terenowe opony, dostarczone przez partnera wyjazdu. A mówili, że przejadą każdy teren – widocznie umiejętności użytkownika były za niskie 😉 Wspaniałe widoki jednak wynagradzają nadspodziewane trudności przejazdu. Na skraju Małych Swornegaci obserwujemy ceremonię podnoszenia mostu zwodzonego na drodze Chociński Młyn – Charzykowy. Mieliśmy farta, most podnoszony jest tylko cztery razy dziennie 🙂
Tutaj kiedyś rosły drzewa
Przemierzając lokalne drogi południowych Kaszub, kilkukrotnie zetknęliśmy się ze smutnym krajobrazem przerzedzonych lub całkowicie pozbawionych drzew terenów, które jeszcze kilka lat temu były gęstymi lasami. Wskutek nawałnic z 2012 i 2017 roku, które z największa siłą uderzyły w województwo pomorskie i kujawsko-pomorskie, powalonych zostało nawet 40 milionów drzew. Zalesione obszary Kaszub w jedną noc zamieniły się w obumierające łąki. Tam, gdzie wiało najmocniej, ostały się pojedyncze, samotne drzewa. Sprzątanie po załamaniu pogody trwało kilka lat – w niektórych miejscach już poczyniono nowe nasadzenia – powalone w jedną noc połacie iglastych lasów będą się odnawiały kilkadziesiąt lat.
Dopiero jadąc kilka kilometrów wzdłuż takiego pobojowiska, zaznaczonego na mapie jako gęsty las, zdaliśmy sobie sprawę ze skali tej tragedii.
Śladem Wielkiego Kanału Brdy
Zmierzamy powoli w kierunku Tlenia, gdzie czeka na nas powrotna Łada. Pozostały nam do zwiedzenia dwa interesujące obiekty hydrotechniczne. Zaczynamy od zapory Mylof z 1848 roku, rozdzielającej wody Brdy na wijące się meandrami starorzecze, oraz Wielki Kanał Brdy (właśnie tutaj ma swój początek). 21-kilometrowy kanał powstał w celu nawodnienia łąk czerskich leżących w Borach Tucholskich, jeszcze za czasów Prusów. Dziś całkiem chętnie jest wykorzystywany przez kajakarzy.
Zapora Mylof to najstarszy tego typu obiekt w Polsce. Obok funkcjonuje również elektrownia wodna.
Akwedukt w Fojutowie – rzeka płynie pod wodą
Drugi obiekt hydrotechniczny, który przykuł naszą uwagę, to akwedukt w Fojutowie, stanowiący skrzyżowanie dwóch cieków wodnych. Górnym poziomem płynie właśnie Wielki Kanał Brdy, zaś dołem, tunelem – rzeka Czerska Struga. Różnica poziomów luster wody to aż 9 metrów, Po remoncie w 2002 roku, wzdłuż Strugi wytyczono drewnianą kładkę – można sobie przejść pod kanałem.
W okolicy znajduje się kompleks hotelowy Zajazd Fojutowo, co generuje spory ruch w okolicy akweduktu. Zupełnie inne wrażenie robi drugi akwedukt, zlokalizowany we wsi Klocek (przy gruntowej drodze na Białą). Co prawda jest sporo mniejszy, ale zasada działania ta sama.
Bory Tucholskie na rower
Bory Tucholskie i południowa część Kaszub to interesujący fragment Polski, który planowaliśmy odwiedzić od dawna. Choć nie ma tu tak spektakularnych krajobrazów jak choćby na Suwalszczyźnie, nasze akumulatory są naładowane na 100%, a podwyższony stopień piękności tutejszych rozległych lasów jest satysfakcjonujący 😉 Brakowało nam jednego dnia, by Wdzydzki Park Krajobrazowy (położony na północ od naszej trasy) lub środkowe, bardziej pofałdowane Kaszuby. Mimo to czujemy, że odpoczęliśmy od miejskiego zgiełku, który mamy na co dzień. Blisko natury – tak jak lubimy najbardziej 🙂
Przetrwać na leśnych piachach, nie zmarznąć zimnymi wieczorami i nie oślepnąć od rażącego słońca, pomogły nam produkty marki XLC, które dostaliśmy do przetestowania.
Wyprawę w Bory Tucholskie wspierał sklep rowerowy rowertour.com, który wyposażył nas w opony terenowe, okulary przeciwsłoneczne oraz kurtkę puchową (Kasia). Korzystaliśmy konkretnie z tych produktów.
A na koniec, dla wytrwałych… nasza wycieczka w odsłonie filmowej 🙂
Zobacz także:
Dzięki za ten wpis. Właśnie w weekend wybieramy się na rower w tamte okolice. Może więc zmodyfikujemy nieco trasę, wg Waszego pomysłu!
Dzięki za opinię. Powodzenia! 🙂