Lysefjord to perła wśród Norweskich fiordów. „Jasny fiord” (po norwesku) wciska się między dochodzące do 1000 metrów wysokości skały na długości aż 42 kilometrów. Jest otoczony z obu stron pieszymi szlakami, które punktowo łączy prom. Można nim dopłynąć na najdłuższe na świecie drewniane schody we Flørli, w sąsiedztwo popularnych szlaków na Preikestolen i Kjerag, a także do położonej na końcu fiordu „norwerskiej oazy”, czyli uroczego Lysebotn. Zapraszamy do szczegółowego poradnika, jak zaplanować pieszą wędrówkę wzdłuż Lysefjordu.
Lysefjord – pieszy szlak przez Kjerag i Preikestolen
Nawet nie śmieliśmy marzyć, że słoneczna pogoda pozwoli nam się cieszyć wspaniałymi, skandynawskimi widokami niemal przez cały wyjazd! Plan był jasny. Zakładamy plecaki, w których mamy zgromadzone wszystkie niezbędne rzeczy na przeżycie najbliższych 5-ciu dni i… wędrujemy wzdłuż całego Lysefjordu, znajdującego się mniej więcej w okolicy Stavanger. 42-kilometrowy fiord jest jednym z piękniejszych w całej, rozległej Norwegii – właśnie nad nim znajdują się dwie popularne, naturalne atrakcje, czyli Preikestolen (niemal całkowicie płaska półka skalna, zawieszona ponad 600 metrów nad fiordem) i Kjeragbolten (owalny kamień, zakleszczony między skałami – ponad kilometr nad wodami Lysefjordu).
Zaplanowaliśmy przejście z okolic Forsand na Preikestolen, następnie mniej uczęszczanym szlakiem do Bakken, skąd promem przepłynęliśmy na południowe wybrzeże Lysefjordu. We Florli najdłuższymi drewnianymi schodami świata, liczącymi 4444 stopnie (prowadzącymi wzdłuż nieczynnego rurociągu, pobierającego słodką wodę z gór do dawnej elektrowni) wdrapaliśmy się na rozległy, skalisty płaskowyż. Po kolejnych dwóch dniach wędrówki doszliśmy do Kjeragbolten – połowa z nas odważyła się stanąć na zakleszczonym kamieniu nad przepaścią.
Norwegia na własną rękę, czyli najbliżej natury
Podczas całej wycieczki spaliśmy w namiotach, pobieraliśmy wodę z rzek i źródełek, gotowaliśmy na kuchence jedzenie przywiezione z Polski. Norwegia jest bardzo drogim krajem – ale nawet, jeśli byśmy mieli nadmiar pieniędzy, nie byłoby za bardzo gdzie ich wydać. Szlaki prowadzą przez dzikie, kompletnie nie przekształcone przez człowieka tereny. Są dość trudne technicznie (spore przewyższenia, duża ilość podmokłych terenów, skały i elementy wspinaczki) – ale baaardzo widokowe.
W tym artykule przedstawimy gotowy plan na trekking wzdłuż Lysefjordu, podzielony na odcinki. Podpowiemy, jakich trudności technicznych się spodziewać, gdzie po drodze rozbić namiot i uzupełnić zapasy żywnościowe oraz jak tanio i sprawnie dojechać do szlaku ze Stavanger.
Spis treści:
Spis treści
- 1 Lysefjord – pieszy szlak przez Kjerag i Preikestolen
- 2 Preikestolen – jak dojechać na szlak?
- 3 Trekking wzdłuż fiordu – pogoda dopisuje!
- 4 Najdłuższe drewniane schody na świecie
- 5 W drodze na Kjerag – skalisty płaskowyż
- 6 Kjeragtbolten – najbardziej znany kamień w Norwegii
- 7 Lysebotn – na samym końcu Lysefjordu
- 8
Lysefjord, Kjerag i Preikestolen - informacje praktyczne
- 8.1 Jak się dostać do Stavanger z lotniska?
- 8.2 Jak dojechać nad Lysefjord?
- 8.3 Prom z Forsand do Lysebotn
- 8.4 Jak zaplanować trasę?
- 8.5 Szlaki na Kjerag i Preikestolen
- 8.6 Nocowanie w namiocie i pola namiotowe
- 8.7 Wyżywienie i dostępność sklepów
- 8.8 Higiena. Gdzie się myć?
- 8.9 Pogoda nad Lysefjord. Kiedy jechać do Norwegii?
- 8.10 Co wziąć ze sobą na trekking?
- 8.11 Ceny usług, noclegów i żywności
Preikestolen – jak dojechać na szlak?
Na lotnisku w miejscowości Sola, znajdującej się ok. 15 km od Stavanger, wylądowaliśmy chwilę po 8 rano. Jeszcze tego samego dnia planowaliśmy dostać się nad Lysefjord – a konkretniej na półkę skalną Preikestolen, położoną 604 metry nad ziemią, nad zachodnią częścią fiordu. W Stavanger (do którego dojechaliśmy komunikacją miejską) zaopatrzyliśmy się w kartusze gazowe do kuchenki i na głównym dworcu autobusowym (Stavanger Bussterminal) wsiedliśmy w autobus linii 100, w kierunku Jørpeland.
Jørpeland to miasteczko oddalone 40 minut drogi od Stavanger. Jest bazą wypadową w pobliskie góry (w tym na Preikestolen), jednak na szlak należy jeszcze kawałek podjechać autobusem 120, jadącym do Forsand (wysiąść trzeba na przystanku Jøssang, skąd do początku szlaku na Preikestolen zostaje 5 km). Rozkład jazdy lokalnego przewoźnika Kolumbus jest tutaj – przez stronę można też kupić bilety.
Pierwsze kilometry najtrudniejsze
My postanowiliśmy utrudnić sobie zadanie wydłużając drogę o kilka kilometrów – zaczęliśmy trekking w okolicy parkingu Heiatjørna (kilka kilometrów przed Forsand). Czerwony szlak do parkingu przy Preikestolhytta ma niecałe 6 kilometrów – jednak ze względu na deszcz, mgłę i ogromną ilość kałuż i podmokłych terenów, które staraliśmy się obchodzić, nasze tempo pozostawiało wiele do życzenia. Widoczność była bardzo słaba, a skały śliskie – większość z nas już na pierwszych kilometrach zaliczyła gleby 😉 Poobijani szliśmy dalej – jutro miało wyjść słońce!
Lysefjord w pełnym słońcu
… zgodnie z przewidywaniami, ukazał się nam kolejnego dnia. Nie zdołaliśmy dojść do Preikestolen (tam chcieliśmy zanocować), rozbiliśmy namioty już o zmroku, ok. kilometr przed skalną półką. Przemoczeni i trochę zziębnięci, ale szczęśliwi. Dzisiejszego dnia widoki będą już zdecydowanie lepsze.
Preikestolen to jeden z naturalnych symboli Norwegii – zawieszona 604 metry nad szmaragdowym fiordem półka skalna ma „wymiary” 25×25 metrów. Pomimo dużej ilości turystów, którzy to miejsce odwiedzają, próżno szukać barierek, ubezpieczeń… jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej. Norwedzy stawiają na minimalizm, dlatego uważajcie, podchodząc do krawędzi – my się nie odważyliśmy. Zresztą akurat była sobota, słoneczna pogoda – do selfie z Lysefjordem w tle ustawiła się spora kolejka… Preikestolen odwiedziłem samotnie 5 lat wcześniej – dokładną relację znajdziecie tutaj. Tymczasem ruszamy dalej, w kierunku Bratteli i Bakken.
Trekking wzdłuż fiordu – pogoda dopisuje!
Dwunastokilometrowy odcinek, dzięlący Preikestolen od przystani w Bakken, rozłożyliśmy sobie na nieco ponad dzień marszu. Musieliśmy dostosować tempo do rozkładu rejsów promu, kursującego wzdłuż Lysefjordu – nazajutrz planowaliśmy się nim przeprawić na południowy brzeg, by przez kolejne dni kontynuować wędrówkę aż do Lysebotn.
Idąc od strony Preikestolen w kierunku parkingu, po ok. kilometrze skręcamy w prawo w zdecydowanie mniej uczęszczany szlak, w kierunku Bratteli. Szedłem tędy w 2017 roku w sporym deszczu – wówczas, ze względu na śliskie skały, szlak był dość trudny technicznie. Teraz idziemy w pełnym słońcu – żyć, nie umierać! Nie jest łatwo, ale bardzo widokowo. Co rusz pokonujemy kolejne, skaliste podejścia i zejścia (pojawia się nawet krótki odcinek z łańcuchami), regularnie omijamy podmokłe, błotniste fragmenty wychodzonymi „obejściami”. Podczas opadów jest z tym sporo gorzej – zastanawianie się nad każdym krokiem, byle tylko nie wpaść po kostkę w błoto, bywa upierdliwe.
Dziko i pięknie
Szlak prowadzi w pewnej odległości od brzegu fiordu, na wysokości 200-300 m.n.p.m. Bezpośrednio nad wodę można zejść dopiero w Bratteli (szlak prowadzi przez górną część miejscowości – zejście wiedzie do przystani) i za zabudowaniami w Bakken. My decydujemy się na nocleg w widokowym miejscu na płaskich skałach – z jednej strony, w zagłębieniu jest spore jezioro – z drugiej, jakieś 50 metrów od naszego obozowiska, mamy doskonały widok na skąpany w zachodzącym słońcu fiord. Udaje się nawet zrobić małe ognisko.
Kolejnego dnia bez pośpiechu dochodzimy do Bakken, gdzie czekamy godzinkę na popołudniowy prom. Po drodze część z nas wykąpała się w czystym potoku, nad którym prowadzi szlak drewnianym mostkiem. W samym fiordzie oczywiście również można się wykąpać, jednak w Bakken zejście jest trochę utrudnione.
Promy "na żądanie"
Miejscowości położone wzdłuż fiordu są bardzo słabo zamieszkane - do większości z nich nie prowadzi żadna inna droga jak... wodna. Promy, kursujące między Lauvik a Lysebotn wzdłuż całego Lysefjordu, zatrzymują się na przystaniach po drodze wyłącznie "na żądanie". Zamiar skorzystania z rejsu trzeba zgłosić telefonicznie z odpowiednim wyprzedzeniem lub po prostu kupić bilet na stronie na daną relację.
Najdłuższe drewniane schody na świecie
Osada Flørli powstała ponad 100 lat temu przy elektrowni. Ta, póki działała, pobierała słodką wodę z jezior, znajdujących się na płaskowyżu, 750 metrów nad taflą fiordu. Dopiero po jej wyłączeniu podjęto decyzję o wytyczeniu szlaku wzdłuż starego rurociągu, tuż obok torów dla przemysłowego transportu. Szczerze, to ciężko nam sobie wyobrazić, jak tędy mogły poruszać się wagoniki…. nawet jeśli były ciągnięte liną.
Dawna elektrownia we Flørli
Wewnątrz budynku elektrowni jest małe muzeum i wystawa historycznych zdjęć. Działa też skromny sklepo-bar, w którym możemy się zaopatrzyć w najpotrzebniejsze rzeczy na szlaku, kupić kawę czy hamburgera. Tutaj można też opłacić kemping (120 NOK od osoby), z czego skorzystaliśmy. Najwyższy czas się porządnie umyć – jutro czeka nas spore podejście.
4444 stopnie – nie ma taryfy ulgowej
I ani jednego stopnia mniej. Jeżeli idziecie z plecakami, zarezerwujcie sobie na przejście tych dwóch kilometrów nie mniej jak dwie godziny. Choć pierwszy tysiąc zleciał nam szybko, z kolejnymi schodkami zaczęło się robić trudniej – zwiększyło się nachylenie. Momentami tak bardzo, że trzeba było się wspomagać rękami! Dobrze, że wzdłuż bardziej stromych odcinków zawieszono linę do asekuracji.
Po drodze jest kilka ławek i punków, gdzie można odpocząć – ochoczo z nich korzystamy, widok na położony w dole Lysefjord jest nieziemski! Na „ostatni tysiąc” wychodzimy z lasu i drepczemy wśród skał, podejście się nieco wypłaszcza.
W końcu zdobywamy 4444 schodek i znajdujące się tuż za nim jezioro, z którego kiedyś była pobierana woda. Wrócić do Flørli można też inną trasą (już nie schodami) – my kontynuujemy marsz na Kjerag po niemal pozbawionym roślinności, skalistym płaskowyżu.
Ognisko i zachód słońca w nagrodę
avx
W drodze na Kjerag – skalisty płaskowyż
23 kilometry, dzielące końcowy punkt schodów nad Flørli od zakleszczonego między skałami kamienia Kjeragbolten pokonujemy w dwa dni. Krajobraz jest wręcz nieziemski – wędrujemy surowym płaskowyżem, co jakiś czas schodząc do niewielkich dolin i jezior. W sumie mijamy ich kilkanaście, są krystalicznie czyste – jeśli macie wystarczająco dużo samozaparcia, można się w nich wykąpać 😀
Każdego ranka nad fiordem gromadzą się gęste chmury, niekiedy przykrywające go w całości. My jesteśmy ponad nimi – podchodząc bliżej możemy obserwować niesamowity spektakl.
Kjeragtbolten – najbardziej znany kamień w Norwegii
Ostatnie podejście było strome, ale udało się – zdobywamy Kjerag! Najwyższy szczyt nad Lysefjordem (1110 m.n.p.m.) jednak nieco blednie, przy nieodległym Kjeragbolten – naturalnie zakleszczonym, sporym kamieniu pomiędzy dwiema skałami. Kamień „wisi” dokładnie 984 metry bezpośrednio nad taflą fiordu. Patrząc w dół nogi robią się jak z galarety, umysł chyba nie jest w stanie ogarnąć tak ogromnej przestrzeni.
O wypadkach śmiertelnych nie słyszeliśmy, ale… sąsiednią skałę upodobali sobie paralotniarze i miłośnicy skoków ze spadochronów. W Lysebotn jest nawet specjalne lądowisko dla nich – to bardzo popularny sport w tym rejonie.
Szlak na Kjeragbolten
Bezpośrednio na Kjeragbolten prowadzi szlak od wschodniej strony – rozpoczyna się przy parkingu Øygardstøl (640 m.n.p.m.) i ma 5 kilometrów. Jest trudniejszy od podejścia na Preikestolen – szczegółowe informacje znajdziecie w tym artykule.
Lysebotn – na samym końcu Lysefjordu
Od parkingu Øygardstøl pozostaje zaledwie 7,5 kilometra do Lysebotn – jedynej miejscowości, leżącej na końcu fiordu. Również jedynej w tym rejonie, do której prowadzi asfaltowa droga – co prawda dość karkołomna, bo schodząca z 900 m.n.p.m. nad sam fiord.
Lysebotn jest lokalnym centrum turystycznym. Znajdziecie tu restaurację, sklep turystyczny (trochę lepiej wyposażony niż we Flørli), nocleg pod dachem i spory kamping. Niestety nie ma zwykłego sklepu – po większe zakupy trzeba płynąć promem do Forsand.
Ostatnie popołudnie nad Lysefjordem wykorzystujemy na doprowadzenie się do porządku na kempingu, błogi odpoczynek w promieniach ostrego słońca i beztroski spacer wśród schludnych, kolorowych domków. Wreszcie bez plecaka!
Lysefjord, Kjerag i Preikestolen - informacje praktyczne
Szlaki piesze wzdłuż Lysefjordu (poza krótkim fragmentem na Preikestolen od parkingu) należą do umiarkowanie trudnych. Rzadko trafiają się płaskie fragmenty, spodziewajcie się sporych przewyższeń i niekiedy ostrych podejść i zejść. Idzie się powoli, głównie ze względu na częste błoto. W przeciwieństwie do przygotowanych szlaków, znanych z Tatr czy Sudetów, norweskie szlaki bardziej przypominają ścieżki pasterskie i minimalnie ingerują w naturę, co ma swoje plusy. Jednak dla bezpieczeństwa, idą z ciężkim plecakiem nie planujcie więcej niż 10-12 km dziennie. Polecamy używać kijków trekkingowych - oszczędzicie w ten sposób kolana.
Z dostępnością wody nie ma większego problemu - nawet na płaskowyżu w drodze na Kjerag czasem schodzimy do doliny, gdzie można uzupełnić płyny.
Jak się dostać do Stavanger z lotniska?
Z lotniska Sola, bezpośrednio do centrum Stavanger kursuje komerycjny autobus FB40 – jest jednak dość drogi. Polecamy wsiąść w zielony autobus linii 42, jadący w kierunku północnym. Po drodze trzeba będzie się przesiąść w autobus 2 (na przystanku Skibmannsvegen), który zmierza do centrum Stavanger. Bilet przesiadkowy możecie kupić na tej stronie lub w automacie biletowym na lotnisku, kosztuje ok. 40 NOK. Także tam sprawdzicie rozkład jazdy.
Jak dojechać nad Lysefjord?
Najlepiej i najtaniej również autobusem. Z dworca autobusowego w Stavanger (Stavanger bussterminal) ok. raz na godzinę odjeżdża linia 100 w kierunku Jørpeland. Podróż trwa ok. 45 minut, na końcowym przystanku należy się przesiąść w autobus jadący do Forsand. Możecie (podobnie jak my) wysiąść po drodze i ruszyć na szlak w kierunku Preikestolen lub dojechać do przystani promowej w Forsand. Stamtąd ok. 2 razy dziennie odpływa prom, którego trasa wiedzie aż na koniec Lysefjordu.
Prom z Forsand do Lysebotn
Prom między Forsand a Lysebotn (po drodze zatrzymujący się „na żądanie” m.in. w Songesand i Flørli) kursuje ok. 2 razy dziennie, za wyjątkiem sobót. Bilety najlepiej kupić przez stronę przewoźnika – ich zakup na danej relacji gwarantuje zatrzymanie się na żądanej przystani. Rozkłady i szczegółowe informacje wiszą na każdej stacji. Ceny są relatywnie niskie – za przepłynięcie całego fiordu zapłaciliśmy ok. 70 NOK od osoby. W razie potrzeby polecamy kontakt z infolinią, są bardzo pomocni i mówią dobrze po angielsku.
Jak zaplanować trasę?
Pieszy szlak jest wyznaczony praktycznie wokół całego Lysefjordu. Można zacząć z parkingu Heiatjørna w okolicy Forsand (podobnie jak my) – stąd na Preikestolen jest ok. 9 kilometrów. Następnie szlak prowadzi północnym brzegiem fiordu aż do samego końca, czyli do Lysebotn. Szlak prowadzi w pewnej odległości od brzegu, na wysokości ok. 200-300 metrów.
Po drodze można zejść na przystań promową w Bratteli, Bakken i Songesand, skąd można przepłynąć np. do Flørli (na drugi brzeg fiordu) i dalszą trasę do Lysebotn kontynuować płaskowyżem po południowej stronie. Wówczas odwiedzamy również Kjerag, który jest po drodze. Jeśli macie więcej czasu, z Flørli na Kjerag można udać się okrężną drogą, przez Blåfjellenden.
Szlaki na Kjerag i Preikestolen
Te dwa szlaki są najbardziej popularne i zdecydowanie lepiej przygotowane, niż szlak okólny wokół fiordu. Na Preikestolen z parkingu prowadzi 3,5-kilometrowa trasa. Przewyższenia jest ok. 300 metrów – trekking w dwie strony nie powinien zająć więcej niż 3-4 godziny. Więcej informacji o trasie na Preikestolen znajdziecie w tym wpisie.
Na Kjerag i Kjeragbolten jest już trochę trudniej. Zaczynamy na wysokości 640 m.n.p.m. (na parkingu Øygardstøl) – do przejścia mamy ok. 5 km w jedną stronę. Po drodze pokonujemy dwie dolinki, jest więc sporo przewyższeń. Trasa fragmentami jest dość trudna (zwłaszcza, gdy jest mokro), po drodze dla ubezpieczenia są łańcuchy. Nie wybierajcie się tam bez górskich butów. Więcej informacji o trekkingu na Kjerag znajdziecie w tym wpisie.
Nocowanie w namiocie i pola namiotowe
W Norwegii obowiązuje prawo allemannsretten, umożliwiające swobodne korzystanie z przyrody. Oznacza to, że na terenie całego kraju można legalnie rozbijać namiot, także w parkach narodowych. Warunkiem jest zachowanie odległości 150 metrów od najbliższych zabudowań. Na szlaku wokół Lysefjordu jest mnóstwo miejsc do rozbijania się na dziko – polecamy wybierać suche skały; trawa bywa podmokła. We Flørli i Lysebotn działają płatne kempingi z toaletami, prysznicami i możliwością przygotowania sobie własnego jedzenia. Cena za osobodobę to ok. 60-80 PLN.
Wyżywienie i dostępność sklepów
Jedynie w Forsand znajdziemy dobrze wyposażony sklep (COOP), w którym możemy uzupełnić brakujące zapasy. We Flørli i Lysebotn są niewielkie sklepiki z liofilizatami, słonymi i słodkimi przekąskami – traktujcie je jedynie awaryjnie. Są też restauracje, ale z kosmicznymi cenami. My wzięliśmy jedzenie na cały tydzień z Polski – żywiliśmy się głównie owsiankami, makaronem/ryżem z sosami, robiliśmy sobie kanapki z tortilli, a na czarną godzinę zawsze czekał batonik, żelki lub garść orzeszków. Kierowaliśmy się przede wszystkim kalorycznością i wagą produktów.
Higiena. Gdzie się myć?
Na kempingach lub w potokach i rzeczkach, których po drodze nie brakuje. Najlepiej opłukać się przed zachodem słońca, póki nie zrobi się naprawdę chłodno. Można też podgrzać wodę w menażce, jeżeli nie jesteście w stanie wykąpać się w zimnej wodzie. My próbowaliśmy się hartować – z różnym skutkiem 😉 Doraźnym ratunkiem mogą być chusteczki nawilżone – weźcie je ze sobą.
Pogoda nad Lysefjord. Kiedy jechać do Norwegii?
Pogoda, jak w całej Norwegii, bywa kapryśna i ciężka do przewidzenia. Najlepszy okres na trekking wzdłuż Lysefjordu to okres między czerwcem a wrześniem, choć i w tych miesiącach należy się spodziewać deszczowych dni i niskich (5-10 C) temperatur w nocy. W ciągu dnia w Stavanger potrafi być nawet 25C, jednak nad fiordem te wartości będą zawsze o kilka stopni niższe. Nam, w trakcie 8-dniowego wyjazdu, trafił się tylko jeden deszczowy dzień – jednak tak wielkie szczęście należy traktować jako anomalię.
Wiatru spodziewajcie się raczej tylko w miejscach bardzo eksponowanych, m.in. na płaskowyżu po południowej stronie fiordu. Gdy jest wilgotno i całkiem bezwietrznie, pojawiają się dokuczliwe meszki, często w ilościach hurtowych.
Co wziąć ze sobą na trekking?
…na wspomniane meszki przyda się dobry repelent (np. mugga), a nawet moskitiera. Koniecznie przygotujcie się na maszerowanie w deszczu – zabierzcie dobrą kurtkę, spodnie przeciwdeszczowe i miejcie coś na zmianę. Buty górskie obowiązkowe – najlepiej za kostkę. Jeśli podobnie jak my, wybieracie się na kilkudniowy trekking, wyliczcie sobie odpowiednią ilość jedzenia i spakujcie z lekką górką, aby nie zabrakło w najmniej odpowiednim momencie. Przydadzą się ze dwie puste butelki na osobę do nabierania wody po drodze i kuchenka turystyczna (kartusze możecie kupić w Stavanger lub Jørpeland). Nakrycie głowy i okulary przeciwsłoneczne na ładne dni, czapka i rękawiczki – jeśli wędrujecie poza sezonem.
Dla bezpieczeństwa i oszczędności kolan zabierzcie kijki trekkingowe – szlaki bywają śliskie.
Ceny usług, noclegów i żywności
Ceny kempingów w 2022 roku wahały się między 60-80 PLN za osobę. Norweskie kempingi wyposażone są w bezpłatne prysznice, toalety, zwykle mają samoobsługową kuchnię z podstawowym sprzętem. Za nocleg w letniskowych domkach (prostych, bez ogrzewania) trzeba zapłacić od 200 PLN wzwyż za osobę.
Jedzenie na trekking najbardziej opłaca się przywieźć z Polski (nawet dokupując dodatkowy bagaż na przelot). Zapasy polecamy uzupełniać w marketach Rema 1000, Kiwi lub COOP, które są obecne we wszystkich miasteczkach. Żywność jest droga – im wyższa jakość, tym wyższa cena. Nie ma sensu kupować wody – znajdziecie ją wszędzie na szlaku.
Jeśli chodzi o ceny w restauracjach… za kanapkę z łososiem zapłacicie ok. 70 PLN, za burgera z frytkami ok. 130 PLN, a za danie obiadowe ponad 200.