Pojęcie „koniec świata” bywa w naszej kulturze dość często używane i bardzo różnie interpretowane. W zależności od subiektywnych doświadczeń, dla jednego będzie to ukryta w bieszczadzkiej kotlinie osada składająca się z kilku domów, dla innego szutrowa uliczka na skraju podwarszawskiej miejscowości. Choć dostęp do wielu dóbr w takich miejscach bywa utrudniony, często w obrębie kilku, kilkunastu kilometrów znajduje się choćby spożywczy sklep, trochę dalej jakieś miasto zapewniające podstawowe usługi. A jak wygląda koniec świata na przykład w Albanii? Przenosząc się na grunt bałkańskiego kraju udamy się w wysokie góry Północnoalbańskie (inna nazwa – góry Przeklęte) do wioski Curraj I Epërm, dokąd nie prowadzi żadna droga publiczna. By dostać się do doliny, w której położona jest miejscowość, trzeba wędrować kilka godzin. Nic dziwnego, że liczba opuszczonych domów rośnie, choć w dolinie wciąż mieszkają ludzie.