Mierzeja Helska – dlaczego warto na nią przyjechać? Długi na 35 kilometrów, piaszczysty pasek lądu oddziela zatokę Pucką od otwartego morze Bałtyckiego. Po obu stronach ciągną się plaże i nadmorskie miejscowości – pod koniec sezonu jest w nich całkiem przyjemnie i spokojnie. Półwysep Helski odwiedziliśmy na rowerach – w tym artykule podpowiemy, co warto zobaczyć wzdłuż rowerowego szlaku na Hel oraz w szeroko pojętej okolicy.
NOCOWANIE W
NAMIOCIE
To nic strasznego! Nasz uniwersalny poradnik wprowadza w temat krok po kroku.
WYPRAWA ROWEROWA
Jak się przygotować do wyprawy z sakwami? Co spakować, jak wyznaczyć trasę?
POLSKA NA WEEKEND
Nasze propozycje na aktywne zwiedzanie Polski.
Mierzeja Helska i jej ciekawostki
Mierzeja Helska ma 35 kilometrów długości oraz różną szerokość. Momentami jest bardzo wąska – w rejonie Kuźnicy to jedyne 200 metrów! Na północy szerokie, piaszczyste plaże, a na południu – spokojne wody zatoki i położone nad nią campingi. Mierzeja Helska jest chroniona Nadmorskim Parkiem Krajobrazowym i stanowi prawdziwy unikat nie tylko pod kątem przyrodniczym, ale również historycznym.
Obronne systemy militarne, pochodzące przeważnie z okresu II wojny światowej, są udostępnione do zwiedzania – choćby w Muzeum Obrony Wybrzeża czy Skansenie Fortyfikacji. W rejonie samego Helu jeździ kolejka wąskotorowa (podobnie zresztą jak na mierzei Wiślanej) – w tym wypadku przejazd nią to element zwiedzania jednego z muzeów.
Mierzeja Helska – dobry pomysł na rower
Wycieczka rowerowa na Hel to bardzo dobry pomysł! Tym bardziej, że niezależna od ruchliwej drogi wojewódzkiej ścieżka rowerowa ciągnie się od Władysławowa aż do samego Helu. Jest dobrze oznaczona i bardzo widokowa – w wielu miejscach prowadzi bezpośrednio nad wodami zalewu. Pamiętam, że jechałem nią po raz pierwszy kilkanaście lat temu, gdy specjalnie wytyczone i dobrze przygotowane szlaki rowerowe w Polsce były rzadkością. Od tego czasu niestety niewiele się zmieniło, jeśli chodzi o nawierzchnię… ale o tym szczegółowo później.
Dworek w Żarnowcu – nasza baza wypadowa
Zanim wyruszymy w trasę, opowiemy Wam o naszej bazie wypadowej – bo na północne Kaszuby przyjechaliśmy na zaproszenie.
„Trochę Soplicowo, trochę klasztorne szepty, bo sąsiadujemy z Opactwem Benedyktynek, i popegeerowskie krajobrazy. Z okien możecie dojrzeć Jezioro Żarnowieckie, policzyć wszystkie bociany na pastwisku, oczami lornetki prawie wypatrzyć morze.”
Tak właściciele ogromnego terenu w Żarnowcu, na którym mieści się ponad stuletnia gorzelnia i XVII wieczny pałacyk, opisują swoje miejsce na ziemi. W obu obiektach można spać – pokoje urządzone w minimalistycznym, industrialnym klimacie wbrew pozorom są całkiem przytulne, bo autentyczne. Podobnie jak ogromny, zielony teren, po którym można spacerować. Na tyłach zabudowań urządzono kilka odosobnionych kącików z miejscami do posiedzenia, grillem (niejednym) i miejscem na ognisko. Można tu pograć w badmintona lub po prostu rozłożyć się na słońcu z kocykiem.
Do Żarnowca przyjechaliśmy na zaproszenie właścicieli i szczerze to miejsce polecamy – aktualne ceny noclegów i pełną ofertę możecie znaleźć tutaj: Dworek i Gorzelnia.
5 kilometrów na plażę w Dębkach
Nocowanie w Żarnowcu dało nam dokładnie to, czego potrzebowaliśmy – bliskość morza i innych atrakcji, które oferuje okolica, a zarazem spokój, ciszę, fajny kontakt z naturą i industrialną historią. Na najbliższą plażę mieliśmy raptem 5 kilometrów boczną, szutrową drogą – skorzystaliśmy z tego i wybraliśmy się rowerami na zachód słońca.
Jednocześnie byliśmy wystarczająco daleko od tego, czego nad morzem nie lubimy – straganów z pamiątkami i deptaków z wątpliwej jakości gadżetami i fast-foodami. Tak, w Żarnowcu można odpocząć.
Mierzeja Helska na rowerze
Szlak rowerowy z Władysławowa do Helu to końcowy (lub początkowy) odcinek prowadzącego wzdłuż polskiego wybrzeża szlaku R10. Dlatego jadąc na półwysep spotkamy zarówno jednodniowych, rowerowych turystów jak i załadowanych sakwiarzy, którzy w trasie są nawet od kilkunastu dni.
Między Władysławowem a Helem na całym odcinku biegnie ścieżka rowerowa – całkowicie niezależnie od ruchu samochodów. Choć nawierzchnia z kostki pozostawia momentami sporo do życzenia, to bezpieczna trasa, również dla rodzin z dzieciakami. Ostatnie 8 km przed Helem biegnie już dobrze przygotowanym szutrem – droga wije się zakusami między piaszczystymi wydmami.
Po dawnej linii kolejowej Krokowa – Swarzewo
My ruszamy z Żarnowca, skąd do Władysławowa mamy ok. 25 kilometrów. W Krokowej wjeżdżamy na rowerową ścieżkę, poprowadzoną nasypem dawnej linii kolejowej. Uwielbiamy takie wtórne wykorzystanie istniejącej infrastruktury! Przez 18 kilometrów po lekkich podjazdach i zjazdach mijamy dawne stacje kolejowe i tablice informacyjne o szlaku – raz jedziemy wąwozem, a raz po wysokim nasypie. Bardzo ciekawa i dobrze przygotowana trasa.
Od Swarzewa kierujemy się już na północ wzdłuż zatoki Puckiej – po kilku kilometrach dojeżdżamy do Władysławowa.
Ścieżką rowerową z Władysławowa do Helu
Nasza trasa omija centrum i port – jadąc wzdłuż linii brzegowej opuszczamy Wiôlgô Wies (kaszubska nazwa „Władka”) – przed nami mierzeja Helska!
Pierwsze kilometry to głównie jazda przez las wzdłuż drogi wojewódzkiej i linii kolejowej, po dość kiepskiej jakości kostce betonowej. Amortyzatory się przydadzą 😉 Między Chałupami a Jastarnią mierzeja Helska zwęża się najbardziej, momentami nawet do 200 metrów. Jedziemy widokowym odcinkiem nad samym zalewem, mijając kłujące krzaki dzikiej róży i przyjemne miejsca wypoczynkowe nad wodą.
W Jastarni możemy się zatrzymać na zakupy – w końcu to największa miejscowość na półwyspie. Dalej już tylko Jurata – tu znowu wracamy nad wodę mijając widokowe molo.
Najciekawszy (a zarazem najlepiej przygotowany) odcinek helskiej ścieżki to ostatnie 8 kilometrów przed cyplem. Oj, nie ma tu nudy! Szutrowa droga pełna zakrętów zalicza kilkadziesiąt niewielkich podjazdów. My lubimy takie klimaty!
Co zobaczyć w drodze na Hel?
Tutaj sama droga i widoki na szlaku są przygodą. My bardzo lubimy jeździć wzdłuż linii brzegowej – zwłaszcza po sezonie, gdy turystów jest mniej, a nadmorskie miejscowości są spokojniejsze i mniej zakorkowane. Jednak należy pamiętać, że mierzeja Helska to dawniej miejsce o ważnym znaczeniu militarnym. Przez cały półwysep biegnie pieszy, niebieski szlak, łączący dawne obronne i artyleryjskie obiekty.
Na największą uwagę zasługują schrony bojowe i Skansen Fortyfikacji pod Jastarnią, Muzeum Obrony Wybrzeża i baterie artyleryjskie w Helu.
Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu to rozległy kompleks, który warto zwiedzać, przeznaczając co najmniej 2-3 godziny – wtedy dokładnie zapoznacie się z wszystkimi eksponatami i atrakcjami. Są różne trasy zwiedzania a cena biletu różni się w zależności od wyboru – najwięcej atrakcji uzyskacie na miejscu lub na oficjalnej stronie muzeum.
Kolejka wąskotorowa w Helu
Częścią Muzeum Obrony Wybrzeża jest wąskotorowa kolejka wojskowa, która, wybudowana przez Niemców, kursowała regularnie aż do lat 90-tych ubiegłego wieku. Sieć liczyła wówczas 46 kilometrów – tory łączyły obiekty wojskowe i militarne.
Dziś pociągi wciąż kursują, ale wyłącznie w ramach ruchu turystycznego. Kolejka działa w godzinach otwarcia muzeum – przejazd odbywa się na dość krótkiej trasie, do baterii artylerii im. Laskowskiego. Nam niestety tym razem nie starczyło czasu na tę atrakcję – jest więc po co wracać na mierzeję 🙂
Mierzeja Helska – jak kursują pociągi?
W przeciwieństwie do mierzei Wiślanej – na Helską można dojechać pociągiem. Regularnie kursujące składy (zarówno osobowe jak i pospieszne) w sezonie letnim pojawiają się na stacjach nawet co 30-45 minut. My postanowiliśmy wrócić pociągiem z Helu do Władysławowa (stamtąd do Żarnowca zostało nam już tylko 25 km).
Ważna informacja – w przypadku tej linii, również w pociągach osobowych (obsługiwanych przez Polregio) miejsca na rowery są limitowane. Jest ich sporo, ale w weekendowe (lub sezonowe) dni lepiej kupić miejscówkę z wyprzedzeniem – my „nie zmieściliśmy” się na zaplanowany pociąg, więc wróciliśmy ponad godzinę później niż planowaliśmy.
Kaszuby Północne – co jeszcze zobaczyć?
Na Kaszubach Północnych (także poza samym wybrzeżem Bałtyku) jest o wiele więcej do zobaczenia – jak zwykle nie starczyło nam czasu, by wszędzie pojechać! Ale podeślemy Wam kilka krótkich polecajek.
Jezioro Żarnowieckie
Praktycznie nad tym jeziorem spaliśmy – do niewielkiej plaży i portu w Lubkowie mieliśmy ok. 1 km piechotą. Jezioro z jednej strony pełni funkcję letniskowo-rekreacyjną – objechaliśmy je całe na rowerze. W miejscowości Nadole znajdziemy kilka plaż i restauracji, a kilka kilometrów dalej na południe znajduje się elektrownia szczytowo-pompowa – potężny obiekt, jeden z większych tego typu w Polsce.
Ponad 100 m powyżej jeziora Żarnowieckiego możecie podjechać nad sztuczny zbiornik wodny Czymanowo – jest tam wieża widokowa Kaszubskie Oko, na którą weszliśmy. Fajna atrakcja!
Klify w Jastrzębiej Górze
Klify w Jastrzębiej Górze to najwyższe klify nad polskim wybrzeżem Bałtyku, sięgające nawet 33 metrów wysokości. Pod nimi rozciąga się czasem wąska, a czasem bardzo szeroka plaża, a z samej góry jest kilka punktów widokowych – urocze miejsce!
Port we Władysławowie
Port we Władysławowie to jeden z największych polskich portów rybackich, który pełni także funkcje turystyczne i rekreacyjne. Zbudowany w latach 30. XX wieku, dziś obsługuje nie tylko kutry rybackie, ale również jachty, statki wycieczkowe oraz jednostki sportowe. Władysławowski port jest też ważnym ośrodkiem gospodarczym, mającym duże znaczenie dla lokalnej społeczności rybackiej. Po jego terenie można spacerować bezpłatnie i całkiem swobodnie – polecamy dojść na koniec falochronu, którego jedna ze ścian jest upiększona klimatycznymi muralami.
Rowerowa trasa R10 – wzdłuż morza
Co prawda my jechaliśmy tylko fragmentem rowerowego szlaku R10 – ale Wam polecamy zagłębić się dalej. Szlak prowadzi wzdłuż całego polskiego wybrzeża – kiedyś cieszył się niechlubną sławą kiepskiej jakości, piaszczystych dróg – dziś jest już zdecydowanie lepiej.
Jadąc choćby z Władysławowa na zachód w promieniu kilkunastu kilometrów szlak biegnie przez Rozewie (północny przylądek Polski), Jastrzębią Górę oraz kapitalnym, leśnym odcinkiem, łączącym Dębki i Białogórę. Kiedyś na pewno wybierzemy się na objazd całości z sakwami.
Dlaczego warto jeździć nad morze po sezonie?
Szczerze mówiąc, wyjazdy nad polskie morze od dawna w nas obojgu budziły kontrowersje i często kojarzyły się z tandetnymi stoiskami pamiątkowo – gastronomicznymi, dużą ilością komercyjnych atrakcji niekoniecznie związanych z charakterem odwiedzanego miejsca – to nas, delikatnie mówiąc odstraszało. Fakt jest taki, że to wszystko jest, w każdej miejscowości i tego stanu rzeczy nie zmienimy!
Ale – polskie wybrzeże (a zwłaszcza w tym wypadku – mierzeja Helska) to również malownicze, piaszczyste plaże, kojący szum fal, wiele interesujących, historycznych obiektów, a od kilku lat, również doskonałe trasy rowerowe, które się mnożą jak grzyby po deszczu. Dlatego właśnie lubimy wracać nad Bałtyk po sezonie – kiedy wciąż jest ciepło, a turystów już zdecydowanie mniej. I to Wam również polecamy 🙂